HANNA KRZETUSKA-GEPPERT

Do Redakcji tygodnika „Zorza”
Warszawa, ul. Mokotowska 43

Przesyłam niniejszym dane o moim Ojcu, który znajdował się wśród jeńców w obozie w Starobielsku – widnieje na liście wielu wydawnictw.

Karol Krzetuski, doktor praw, ur. w Brodach 14 lipca 1859 r., ukończył gimnazjum w Brodach, następnie wydział prawa na Uniwersytecie w Wiedniu. Urzędnik [Akcyjnego] Banku Hipotecznego we Lwowie, przeniesiony następnie do filii banku w Krakowie (ok. 1900 r.). W Krakowie wybrany na radnego miasta na obręb Nowej Wsi rozpoczyna poza bankiem rozległą pracę społeczną. Wydaje książkę pt. „Polityka bankowa” [„Zarys systemu polityki bankowej”], której drugie wydanie przygotował przed samą wojną.

Jako oficer rezerwy w randze kapitana bierze udział w wojnie [w] 1914 r. W momencie powstania Legionów prosi o przeniesienie z wojska austriackiego, co się jednak nie udaje. Idzie na front po kilku miesiącach pobytu w ówczesnej twierdzy Kraków. [W] 1915/1916 r. walczy kolejno na frontach włoskim i rosyjskim.

W 1917 r. wraca do Krakowa na stanowisko zastępcy komendanta Koszar im. Cesarza Franciszka Józefa i tam zastaje go moment oswobodzenia Krakowa. Jest w tej akcji czynny, obejmując natychmiast komendę koszar. Po ustaleniu władz polskich w Krakowie zostaje przeniesiony do rezerwy i zweryfikowany do stopnia majora.

W dwudziestoleciu [międzywojennym] pracuje równocześnie w banku [i] uczestniczy we wszystkich pracach dotyczących miasta Krakowa. Jest również aktywny politycznie, biorąc czynny udział w spotkaniach na tzw. obiadach „Czasu”. Były to spotkania różnych ugrupowań, wśród których byli również późniejsi założyciele Stronnictwa Demokratycznego. Brulion [ze sprawozdaniem z] pierwszego posiedzenia konstytuującego się w Krakowie Stronnictwa Demokratycznego oddałam tutejszemu Stronnictwu Demokratycznemu na pamiątkę.

[Ojciec] porzuca po pewnym czasie pracę w banku, uznając że nie daje ona widoków na rozwój, i zakłada szereg przedsiębiorstw, m.in. fabrykę dachówek Asbit, następnie przedsiębiorstwo SA pod nazwą Polski Glob, Składy Wolnocłowe i wreszcie Bank Parcelacyjny. Warunki jednak nie były sprzyjające, zwłaszcza kiedy przyszła wojna celna ogłoszona przez Niemcy.

Zajmując się przez całe życie polityką, przewidywał nadchodzącą burzę – do tego stopnia, że w chwili, gdy nadszedł nakaz, by wszyscy mężczyźni opuścili Kraków, Ojciec mój zaraz napisał podanie o przydział do armii (miał wtedy równo 70 lat). Miał przygotowany mundur (o czym nikt z nas nie wiedział), spakował swój stary żołnierski kuferek i wyruszył!

Zapomniałam dodać, że był poza tym wykładowcą w Wyższej Szkole Ekonomicznej [wówczas Wyższym Studium Handlowym], często zabierał głos na łamach prasy. Nie potrafię zliczyć wszystkich Jego zainteresowań, prac i działalności.

O wędrówce w 1939 r. wiem z relacji [Jego] współtowarzysza, który umknął, zanim Rosjanie zamknęli obóz (pomiędzy Łuckiem i Równem). Ojciec po trudach bezowocnego marszu na odsiecz Warszawie – uważał, że konwencja genewska dostatecznie chroni jeńców wojennych – nie czuł się na siłach, by wracać. Muszę dodać, że Ojciec, będąc po ciężkim zapaleniu nerwu kulszowego, wziął na swoją wyprawę oprócz szabli jeszcze laskę!

Pierwsza wiadomość o Ojcu to była relacja z drogi na wschód, [w czasie której] zmobilizował oddział składający się z 500 ludzi, objął komendę jako najstarszy (!), rozdzielił między tę gromadę znalezione po drodze wagony z pieniędzmi, po czym prawie wszyscy dostali się do niewoli.

Ze Starobielska dostaliśmy najpierw telegram, a później trzy kartki – ostatnią z datą pierwszych dni kwietnia. Kartka ta została oddana przez mojego męża […] i mnie naszemu archiwum w Zakładzie [Narodowym] im. Ossolińskich we Wrocławiu.

Z Krakowa przenieśliśmy się w 1945 r. do Wrocławia, gdzie mój mąż był Pełnomocnikiem Rządu na [Okręg Administracyjny] Dolnego Śląska i założycielem Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych.