KRYSTYNA MAREK

Krystyna Markówna
kl. IVd
Przemyśl, 21 czerwca 1946 r.

Jak uczyłam się w czasie okupacji?

Plan:
1. Zamknięcie liceum.
2. Przyjęcie mnie do kompletu.
3. Warunki nauki.

Liceum Krzemienieckie w 1942 r. w czerwcu roiło się od młodzieży i rodziców. Zakończenie roku szkolnego. Popisy, przedstawienie i rozdanie świadectw. Kto by wtedy pomyślał, że te mury na długi czas zostaną zamknięte dla uczniów.

W czasie wakacji Krzemieńcem zawładnęli Niemcy. W budynku liceum urządzili szpital. Wstęp dla nas był wzbroniony. Okupanci spalili na stosie wszelkie akta i bibliotekę. O kształceniu młodzieży żadne władze nie pomyślały. Młodzież musiała pracować i wyjeżdżać do Niemiec.

Mnie się jakoś udało, że nie musiałam pracować. Chcę się uczyć – ale gdzie? Jest jedna szkoła czynna, z wykładowym językiem ukraińskim, lecz tam Polacy byli niemile widziani i narażeni na szykany. Uczyłam się w domu, pod dozorem Mamusi. Długo to nie trwało, bo Mamusia musiała pracować, a ja zajęłam się gospodarstwem domowym. W chwilach wolnych od zajęć domowych czytałam książki, przepisywałam czytanki, przerabiałam zadania matematyczne, by nie zapomnieć tego, czego nauczyłam się w szkole.

Pewnego razu przyszły do mnie koleżanki i powiedziały mi, że się uczą. Naturalnie ma to być tajemnicą. Zazdrość mną owładnęła. One się uczą, a ja nie. Po powrocie Mamusi z pracy odpowiedziałam Jej o wszystkim i prosiłam, bym mogła razem z koleżankami uczyć się. Po otrzymaniu zezwolenia poszłyśmy z Mamusią do Rodziców mojej koleżanki, u której odbywały się lekcje. Zostałam przyjęta do kompletu.

Było nas siedem koleżanek i czterech kolegów, a uczył nas Pan Profesor Karol Lach. Był to mężczyzna niski, w binoklach, o dużym zasięgu wiedzy. Z wielką przyjemnością słuchałyśmy Jego wykładów z literatury i historii. Matematyka i łacina były więcej nużące.

Lekcje nasze odbywały się między godz. 17.00 a 19.00. Po skończeniu lekcji rozbiegaliśmy się szybko, pojedynczo do domów, by nie zwrócić uwagi posterunków policyjnych, jakie krążyły po ulicach. Chodzić wolno było tylko do godz. 19.00. Czasem czekaliśmy daremnie na Profesora. Następnego dnia dowiadywaliśmy się, że nie mógł przyjść, bo był obserwowany przez posterunek, więc musiał odbyć spacer okrężny i ciemnymi uliczkami czmychnąć do domu.

Gdy dom koleżanki był obserwowany, wtedy lekcje odbywały się u kogoś innego. Często lekcje odbywały się w naszym mieszkaniu. Było to bezpieczne miejsce, bo mieszkaliśmy w bocznej ulicy, na górce, na tzw. działowym dworze. Tu Niemcy nie mieli takiego zapędu, bo się bali. Trwało to do marca 1943 r. Nauka nasza odbywała się bez podręczników, w sposób najprymitywniejszy.

W 1943 r. władze ogłosiły stan wyjątkowy. Częste rewizje, obławy i ostre zakazy oddalania się wieczorami bez przepustek z domów przerwały nasze zebrania. Rodzice, obawiając się o nas, a Profesor o siebie, uradzili, że na jakiś czas przerwiemy naukę. Czas ten się przeciągał, aż nadeszła chwila, gdy wszyscy z naszego zespołu opuścili Krzemieniec, by obecnie tylko myślami wracać do niego z rozmaitych stron Polski.