ZOFIA NOWAKOWSKA

Zofia Nowakowska
kl. III
Państwowe Gimnazjum i Liceum w Rzeszowie

Jak uczyłam się w czasie okupacji

1939 r. zastał mnie w Kołomyi (woj. stanisławowskie). Ukończyłam wówczas klasę czwartą. Wkrótce ziemie wschodniej Polski zostały objęte przez ZSRR. Sowieci zaraz po objęciu tych terenów wznowili naukę. Wszystkie uczennice cofnięto o jeden rok, wobec czego chodziłam powtórnie do czwartej klasy – a to dlatego, że w ZSRR do pierwszej klasy uczęszczają dzieci od lat ośmiu, po ukończeniu klasy przygotowawczej, tzw. zerowej. Wobec tego materiał klasy czwartej według systemu sowieckiego jest na poziomie naszej piątej.

W czasie okupacji sowieckiej uczęszczałam do klasy czwartej i piątej. Do szkół wprowadzono język rosyjski. Uczono geografii i historii rosyjskiej. W nauce przyrody wprowadzono darwinizm. Zniesiono lekcje religii. Niemałe trudności sprawiał nam brak niektórych podręczników. Pani Tymoczkowa, która uczyła nas historii, musiała tłumaczyć ją z podręcznika rosyjskiego, my zaś robiłyśmy notatki z wykładów i z nich potem się uczyłyśmy. Na terenie szkoły zaznaczała się silnie działalność organizacji „Pionier”.

W 1941 r. tereny te przeszły w ręce niemieckie. Ojcu groziło aresztowanie, przeniósł się więc na wieś, na stanowisko kierownika siedmioklasowej szkoły powszechnej, gdzie uczęszczałam do szóstej i siódmej klasy.

Wszystkie szkoły średnie zostały dla Polaków zamknięte z wyjątkiem gimnazjum kupieckiego, gdzie nauka odbywała się co drugi dzień. Jednego dnia uczyli się Polacy, drugiego zaś Ukraińcy. Inspektorem był Niemiec, większość urzędników w inspektoracie stanowili Ukraińcy, ustosunkowani przeważnie nieprzychylne do szkolnictwa polskiego. Starszej młodzieży groził wywóz na roboty do Niemiec.

Poziom nauki został celowo przez Niemców obniżony. Dawał się silnie odczuć brak podręczników. Języka polskiego uczono na podstawie pisemka „Ster”, które miało wychodzić co miesiąc, a docierało do naszej wioski raz na kilka miesięcy. Z tego samego pisemka uczyły się klasy piąta, szósta i siódma.

Wiele z tych czasów zawdzięczamy postawie naszych nauczycieli, którzy narażając się, uczyli nas polskiej historii i literatury. Uczęszczając do klasy siódmej, chodziłam równocześnie na tzw. komplety, gdzie wraz z sześcioma koleżankami przerabiałam klasę pierwszą gimnazjalną. Kierownikiem kursu był mój ojciec, prócz którego uczyli jeszcze pani Lesiecka, pani Nowosielska, pani Wojnarska i ks. Czarnysz. Lekcje odbywały się w szkole po godzinach nauki lub w mieszkaniach prywatnych. Miałyśmy codziennie po cztery lekcje. Musiałyśmy się kryć z tą nauką i zachowywać wszelkie środki ostrożności. Schodziłyśmy się więc pojedynczo, przynosząc książki w koszykach przysypane ziemniakami lub w inny sposób, aby tylko nie zwrócić uwagi ukraińskiej milicji, której posterunek znajdował się naprzeciw szkoły.

Oto jeden obrazek z czasów tajnego nauczania. Było to tak. Miałyśmy właśnie lekcje historii. Na ławkach rozłożone notatki i nieliczne książki do nauki historii, różnych autorów i różnych wydań, gdy na podwórze zajechało auto ciężarowe. Wkrótce czterech gestapowców skierowało swe kroki w kierunku budynku szkolnego. O Boże! Jak upozorować nasz pobyt w szkole, jak zamaskować istotny cel naszego zebrania się po godzinach szkolnych. Tylko prędko, prędko. Przecież mamy wszystko przygotowane – trzeba się opanować i działać natychmiast, inaczej nakryją cały kurs. Trzęsące się ręce pakują gorączkowo książki i zeszyty do pieca, ołówki, sączki, atrament znikają w kieszeniach sukienek lub w różnych zakamarkach klasy.

Wyciągamy teraz spod tablicy szaflik z wodą, ścierkę i szczotkę. Wylewamy pół wiadra wody na podłogę i myjemy, szorujemy. Teraz nikt się niczego nie domyśli. Dziewczęta w chustkach i fartuchach są pewno wyznaczone przez sołtysa do sprzątania budynku szkolnego. Najwyższy czas, aby zniknęły ślady naszej pracy, bo właśnie w tej chwili wchodzą gestapowcy. Cale szczęście, że się nam udało.

W 1944 r. przed Wielkanocą działania wojenne położyły kres nauce w szkole. Nasze lekcje trwały jeszcze sześć dni. Potem ze względu na bezpieczeństwo nie mogłyśmy się zbierać. W maju zostaliśmy ewakuowani poza linię frontu. Dopiero w lutym 1945 r. powróciłam do szkoły, tj. do gimnazjum, do którego obecnie uczęszczam.