LEONARD SKŁODOWSKI

Dnia 17 grudnia 1980 r. w Białymstoku Waldemar Monkiewicz, podprokurator Prokuratury Rejonowej w Białymstoku, delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku przez Prokuratora Generalnego PRL, działając na zasadzie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51, poz. 293) i art. 129 kpk, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, po czym świadek stwierdził własnoręcznym podpisem, że uprzedzono go o tej odpowiedzialności (art. 172 kpk). Następnie świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Leonard Skłodowski
Imiona rodziców Hieronim i Amelia
Data i miejsce urodzenia 10 stycznia 1931 r. w Skłodach-Piotrowicach
Miejsce zamieszkania Skłody-Piotrowice, gm. Zaręby Kościelne
Zajęcie rolnik
Wykształcenie trzy klasy szkoły podstawowej
Karalność za fałszywe zeznania niekarany
Stosunek do stron obcy

Do 20 stycznia 1944 r. zamieszkiwałem wraz z rodzicami we wsi Skłody-Piotrowice. Tego dnia ok. godz. 8.00 rano, kiedy wyszedłem z mieszkania na podwórko, zauważyłem, że żandarmeria niemiecka pojawiła się we wsi w pobliżu naszych zabudowań. Furmanka z żandarmami zatrzymała się na ulicy przechodzącej przez wieś koło naszego domu. Widziałem, jak żandarmi zsiadali z furmanki i szli na nasze podwórko. Kilku z nich rozstawiło się pobliżu zabudowań, dwóch weszło na podwórko.

W tym czasie na podwórko wyszedł także mój ojciec Hieronim Skłodowski, liczący 39 lat, oraz matka Amelia Skłodowska, w wieku 35 lat, wraz z moim rodzeństwem. Jeden z żandarmów po wejściu na podwórko krzyknął, aby wszyscy wyszli z mieszkania. Niemiec ten mówił nieco po polsku. Na jego wezwanie wyszła jeszcze siostra ojca Apolonia Skłodowska, 37 lat, natomiast matka ojca, licząca 82 lata, pozostała na łóżku, gdyż nie mogła chodzić.

Żandarmi polecili nam stanąć pod ścianą domu i pytali, gdzie są Żydzi. Ojciec mój odpowiedział, że Żydów nie przechowuje. Nie pamiętam już, ilu żandarmów pozostało przy nas, aby nas pilnować, reszta poszła do stodoły, gdzie na ich polecenie zeszli się mieszkańcy naszej wsi. Żandarmi kazali im przerzucać zboża w sąsiekach. Wtedy też ujawniona została kryjówka urządzona w zbożu, w której można było się skryć. Żandarmi nie znaleźli jednak w tej kryjówce nikogo. Wystarczył jednak sam fakt ujawnienia przez nich kryjówki, aby wyprowadzić mojego ojca na pole za stodołą i go rozstrzelać.

Samego momentu rozstrzelania ojca nie widziałem. Stałem nadal pod ścianą domu, skąd żandarmi w pewnym momencie zabrali mojego ojca i poprowadzili go za stodołę. Wydaje mi się, że po ojca przyszedł jeden żandarm.

Nie potrafię obecnie opisać wyglądu poszczególnych żandarmów. Było ich bowiem wielu i uważam, że przyjechali kilkoma furmankami, z których ja osobiście dostrzegłem tylko jedną. Słyszałem również, że poza żandarmami byli wówczas u nas komisarze z Jasienicy i Zaręb [Kościelnych], lecz ja ich nie znałem i stąd też nie mogę tego potwierdzić.

Po upływie kilkunastu minut od momentu odprowadzenia mojego ojca usłyszałem strzały. Wydaje mi się, że padły dwa strzały z kierunku, gdzie ojciec został poprowadzony przez żandarmów. W chwilę później żandarmi polecili nam wejść do mieszkania. Wówczas przez okno zobaczyłem leżące za stodołą w odległości ok. pięciu metrów zwłoki mojego ojca.

Przez ok. 15 min nie pozwalano nam wychodzić, a następnie wypędzono [nas] na podwórko i polecono wsiadać na swoją furmankę i jechać do Zarąb Kościelnych. Konwojowało nas dwóch żandarmów jadących konno za naszą furmanką. W Zarębach umieszczono nas w areszcie i przetrzymywano przez 24 godziny. Następnego dnia wywieziono nas – też furmanką i pod konwojem – do Jasienicy. Przez siedem dni byliśmy tam w areszcie, po czym zwolniono nas i kazano iść do wsi Skłody Średnie do Piotra i Bolesława Uścińskich. Byli to bracia mojej matki, u nich zamieszkiwaliśmy do końca okupacji.

Jeszcze podczas pobytu w areszcie w Jasienicy dowiedzieliśmy się, że moja babka Aleksandra Skłodowska, 82 lata, została zamordowana na łóżku w naszym domu, bezpośrednio po zabraniu nas do Zarąb. Zastrzelili ją żandarmi niemieccy. Zwłoki zamordowanych – mojego ojca i babki – żandarmi polecili mieszkańcom wsi Skłody-Piotrowice zakopać na polu przy drodze, w pobliżu naszych zabudowań. Gospodarstwo nasze przekazali Janowi Skłodowskiemu, mieszkańcowi wsi Świerże-Kończany. Zajmował się on naszym gospodarstwem do końca okupacji. Po wojnie zwłoki ojca i babki zostały odkopane i przeniesione na cmentarz w Zarębach Kościelnych. Jak nazywali się żandarmi, którzy zamordowali mojego ojca i babkę, nie jestem bliżej zorientowany.