STANISŁAW STĘPIEŃ

Dnia 15 września 1949 r. w Warszawie członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Irena Skonieczna, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stanisław Stępień
Data i miejsce urodzenia 31 marca 1891 r., Dąbrowica, pow. Radzymin
Imiona rodziców Stanisław i Aniela z d. Kurek
Zawód ojca kołodziej
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie pięć klas szkoły powszechnej
Zawód woźny
Miejsce zamieszkania Rembertów, ul. Budkiewicza 14 m. 6
Karalność niekarany

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu Schichta przy ul. Nowy Zjazd 1, gdzie mieszkałem i pracowałem jako portier. Na kilka dni przed powstaniem dom Schichta został opuszczony przez przebywający tu dotąd szpital, a na to miejsce przybyły liniowe oddziały Wehrmachtu. Mam wrażenie, że Niemcy stanęli u Schichta w sile około dwu kompanii. Dowódcą tej załogi był Hauptmann Trenner, zastępcą jego był nieznanego mi nazwiska Leutnant, który z nienawiścią odnosił się do Polaków. Niemal wszyscy Polacy, którzy przebywali w domu Schichta, zostali z momentem wybuchu powstania zamknięci w schronie. Poza mną, żoną Pelagią, synami Stefanem i Henrykiem byli tam: Bocheński – szofer Schichta, Anna Jankowska, Julian Marłocha z żoną Marią, matka i żona Bocheńskiego. Poza tym w kuchni niemieckiej u Schichta pracowało kilka Polek, między innymi moja eks-synowa Maria Mandziakówna-Stępniowa (zamieszkała obecnie Warszawa, ul. Kamienna 16), oraz kucharz Polak imieniem Jan.

Od koleżanki synowej imieniem Danka, też pracującej w czasie powstania w kuchni w domu Schichta, słyszałem, jakoby ten Leutnant, zastępca Trennera rozstrzelał 4 czy 5 sierpnia 1944 roku w garażu na tyłach domu Schichta (od wylotu ul. Dobrej) około 15 mężczyzn, zabranych z domów przy Nowym Zjeździe. Pewien jestem, że Maria Mandziakówna zna personalia swojej koleżanki, a mojej informatorki.

Sam widziałem w czasie powstania, jak jeden z żołnierzy niemieckich zastrzelił z domu Schichta jakiegoś cywila, wychylającego się na ulicę.

Nas, przebywających w schronie, Niemcy wyprowadzili 13 sierpnia przez pl. Saski, Ogród Saski i pl. Żel. Bramy na Wolę do kościoła św. Wojciecha, a stąd przez Pruszków do Niemiec. Po drodze w okolicach pl. Żelaznej Bramy zostaliśmy obrabowani z kosztowności, a towarzysząca nam dziewczyna zgwałcona.

Na tym protokół zakończono i odczytano.