STANIŁAW ZYCH

Stanisław Zych
kl. III + IV
Zagórz

Jak się uczyłem tajnie podczas niemieckiej okupacji

Zbliżał się sierpień 1939 r., a z nim głuche wieści o napięciu stosunków niemiecko-polskich. Z największym zainteresowaniem oczekiwaliśmy na dalszy bieg wypadków, aż wreszcie słowo „wojna” przejęło wszystkich grozą. Nienawistny od wieków wróg przekroczył nasze zachodnie granice i coraz szybciej zbliżał się do nas. Wreszcie, gdy rozgorączkowanie doszło do najwyższego stopnia, wszyscy funkcjonariusze państwowi otrzymali rozkaz ewakuacji. Wszyscy pośpieszyli na wschód, szukając tam ratunku dla siebie.

Ja również wraz z ojcem ruszyłem na ewakuację, z której po trzech tygodniach powróciłem do domu. Ogarnęło mnie straszne rozczarowanie, widząc butne twarze niemieckie oraz smutne oblicza Polaków czekających na dalszy bieg wypadków. Chodząc tu i ówdzie, słyszałem rozmowy starszych, którzy ducha nie tracąc, wierzyli, iż muszą jeszcze dla nas przyjść jaśniejsze dni, przecież jest jeszcze Bóg nad nami, który nie pozwoli, abyśmy pozostali pod knutem germańskim.

Powoli też stosunki poczęły się normować. Starsi poszli do pracy, ja zaś, który ukończyłem siódmą klasę [szkoły] powszechnej i zdałem egzamin wstępny do gimnazjum w Sanoku, musiałem szukać pracy, gdyż szkoły średnie i wyższe były dla Polaków zamknięte. Począłem więc z kilkoma kolegami gimnazjalistami pracować w warsztacie masarskim, aby uniknąć wyjazdu na roboty do Niemiec.

Ciężkie i smutne były dla nas te chwile, kiedy przez cały dzień trzeba było pracować dla znienawidzonych Szwabów. Wszędzie napisy „nur für Deutsche” [„tylko dla Niemców”] oraz „piękne” germańskie wyrażenia jak „du polnische Schweine” [„ty polska świnio”] coraz bardziej nas przygnębiały. Czasem schodziliśmy się razem gdzieś w zaciszny kąt, by uniknąć oczu gestapo lub siczowców i przypominaliśmy sobie te miłe i przyjemne chwile spędzone w szkole. Na te wspomnienia coraz to większą nienawiścią pałaliśmy do zaborców, choć przekonani byliśmy, iż tak długo trwać nie może. Jakiś głos wewnętrzny dodawał nam otuchy i kazał nam nadziei nie tracić.

Czasu do nauki nie miałem, bo cały dzień w pracy nie pozwalał nam na to. Jednak zawsze podczas jakiegoś święta lub dnia wolnego od pracy schodziliśmy się u któregoś z kolegów, czytając zabronione lektury polskie. Najwięcej czasu poświęcaliśmy Krzyżakom, na których temat długo debatowaliśmy, porównując ich uczynki z dawnych czasów do tego, co [Niemcy] robili dziś u nas. Doszliśmy do przekonania, że wcale ich idea nie uległa zmianie, ciągle widzimy tę zaborczość, ich wyższość nieuznającą innych narodów, ich zdrady. Ich buta szwabska, tak jak w Krzyżakach, taka sama i teraz była.

Wreszcie wyszedł rozkaz zamknięcia kilku warsztatów, skutkiem czego kilku nas straciło pracę. Znów obawiając się wyjazdu do Rzeszy, wstąpiliśmy do pracy w Pionier Parku i znów z braku pracy po trzech miesiącach nas zwolniono. Wreszcie po długich staraniach otrzymałem pracę na kolei w charakterze praktykanta. Teraz nastąpił dla mnie okres lżejszej pracy, tylko „immer deutsche Sprache” [język niemiecki] obowiązywał nas na każdym kroku.

Niemcy pokładali nadzieję w młodym pokoleniu, myśląc, iż damy się nagiąć na ich stronę. Nie wiedzieli jednak o tym, iż nasza nienawiść względem nich z dnia na dzień stawała się zacieklejsza. W tej to pracy coraz więcej czasu poświęcałem nauce, gdyż pracując w biurze, mogłem chwilami czytać, [choć oczywiście] jedynie to, co mogłem dostać. I ten właśnie okres był jednym z najlepszych, bo przeczytałem prawie całą Trylogię oraz kilka lektur polskich zabronionych przez cenzurę niemiecką. Mimo to, choć z trudem, to zawsze zdobywałem te drogie dla mnie książki i czytałem je w pośpiechu, by zaraz oddać następnemu koledze, który już na nią czekał.

Okres ten jednak nie był długi, gdyż rozpoczęły się nagle aresztowania młodzieży z naszej miejscowości w związku z odkrytą przez Niemców tajną organizacją. Teraz więc przeżywałem jedne z najokrutniejszych dni, jakie w dotychczasowym życiu przeszedłem. W dzień musiałem pracować, aby nie rzucić na siebie podejrzenia, że się ukrywam, noce zaś spędzałem w lesie lub na którymś ze strychów. Ta ciągła obawa, to niewysypianie dobijało mnie do reszty i odbierało mi wszelką otuchę i nadzieję. Myślałem nieraz, iż już przyszedł koniec dla naszego młodego pokolenia i że tej zaborczości już nie przeżyjemy. Dochodziły mnie również słuchy o torturach, jakie gestapowcy stosowali na Polakach aresztowanych politycznie. Każde więc przejeżdżające auto, każdy mundur niemiecki budziły we mnie strach i obawę. Tak trwało to pół roku i w tym to czasie nie myślałem ani o książce, ani o nauce, jedyną mą myślą było, aby nie dostać się w ręce okupanta i aby za wszelką cenę ratować swe życie.

Wreszcie głuche wieści doniosły nam o niepowodzeniach niemieckich na dalekim wschodzie oraz o odwrocie Niemców spod Stalingradu i Moskwy. Wieść ta poczęła w nas budzić nadzieje, na które tak długo czekaliśmy, [bo] tyle [już] tortur i prześladowań przeszliśmy pod tym zaborcą.

Jeszcze miesiąc oczekiwania i znów wiadomości, iż Niemcy są już na naszych wschodnich granicach. U nas rozpoczęły się gorączkowe przygotowywania [do wysłania] Niemców „nach Heimatland” [do kraju rodzinnego]. Niewysłowiona radość ogarnęła dusze nasze, iż zbliża się dla nas wielka i dziejowa chwila. Zaczęliśmy się znów skupiać i debatować nad tym, co nam czynić wypada. Braliśmy [się] w tym oczekiwaniu za książki, czytając je zapamiętale, gdyż przekonani byliśmy, że skoro odzyskamy niepodległość, natychmiast powrócimy do szkół.

Marzenia nasze ziściły się, zobaczyliśmy wkrótce odwrót wojsk niemieckich oraz szybko pojawiające się oddziały sowieckie. W szalonym tempie uruchamiano kolej, puszczano w ruch zdatne do użycia warsztaty, fabryki oraz zaczęto otwierać szkoły. Ja stanąłem również do pracy, najpierw naprawiałem tory, lecz potem zostałem przydzielony do Służby Ochrony Kolei. W tym samym czasie otworzono gimnazjum w Sanoku, do którego natychmiast się zapisałem. Rozpocząłem życie nauką, mimo to pracować musiałem dalej. Po pół roku podwójnej pracy zostałem zwolniony ze [Służby] Ochrony Kolei, wówczas więc z jak największym zaparciem zabrałem się do nauki.

Dzisiaj, ucząc się spokojnie, przypominam sobie te chwile oraz te ciężkie czasy, w których za polską książkę jechało się do Oświęcimia lub Dachau. I teraz dopiero zrozumiałem, co to jest mieć własną Ojczyznę, swa szkołę, dlatego też postanowiłem sobie, iż jak najwięcej czasu będę starał poświęcać się nauce, gdyż nauka jest kluczem do poznania wszystkiego, co dla nas jest niezrozumiałe, oraz od nauki zależna jest przyszłość każdego z nas.