PIOTR WIKŁO

Dnia 27 lutego 1947 r. w Suchedniowie sędzia śledczy Sądu Okręgowego w Kielcach Ludwik Jankowski z udziałem protokolantki Haliny Hess przesłuchał niżej wymienionego [w charakterze] świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Piotr Wikło
Data urodzenia 22 lutego 1892 r.
Imiona rodziców Jan i Józefa z d. Materek
Miejsce zamieszkania wieś Michniów, gm. Suchedniów, pow. kielecki
Zajęcie cieśla-rolnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

12 lipca 1943 r. do wsi Michniów, gm. Suchedniów, pow. kieleckiego, przybył uzbrojony oddział Niemców, przeważnie żandarmów, którzy ze wszystkich stron okrążyli gromadę, [a] następnie zatrzymali mieszkańców, głównie młodszych mężczyzn. Ponieważ we wsi powstał nieopisany popłoch, ludność poczęła gromadnie uciekać do sąsiednich lasów, gdzie wpadała w zasadzkę czatujących tam żandarmów. Do południa odbywało się łapanie mężczyzn i sprawdzanie dokumentów. Bezpośrednio po południu zatrzymanych mężczyzn Niemcy zwieźli do kilku zabudowań gospodarskich, w których ich pozamykali, tarasując jednocześnie wejścia do drzwi i okien. Budynki te następnie Niemcy podpalili i strzelali do tych osób, które usiłowały wydostać się ze straszliwych płomieni. Rozległy się strzały i rozdzierające krzyki. Pozostała ludność wprost zamierała ze zgrozy i bólu, wołając o litość i miłosierdzie.

Po odjeździe Niemców do płonących jeszcze budynków poczęli się zbliżać mieszkańcy Michniowa i bliscy pomordowanych osób, aby odszukać szczątki swoich najdroższych. Sześć zabudowań mieszkalnych i gospodarskich przedstawiało już zgliszcza, zawierające wewnątrz zwęglone i poparzone zwłoki pomordowanych, [żadna z ofiar] nie dawała już najmniejszych znaków życia. Nie jestem w stanie opowiedzieć, jak straszliwie rozdzierające sceny rozegrały się na miejscu zbrodni, gdyż wśród spalonych szczątków rozpoznałem zwłoki swoich dwóch dorosłych synów. Tego dnia w tak potworny sposób zostało zamordowanych 94 mężczyzn, przy czym dodać należy, że gajowy Władysław Wikło został zamordowany z żoną i siedmiorgiem dzieci. (Świadek wyraźnie wzruszony, ze łzami w oczach).

Następnego dnia, tj. 13 lipca 1943 r., Niemcy ponownie przybyli do Michniowa, przeto wysłałem w głąb lasu pozostałą swoją rodzinę, sam zaś zostałem jeszcze we wsi, aby obserwować przebieg dalszych wypadków. Okazało się, że Niemcy widocznie zmierzali do likwidowania reszty mieszkańców, wobec czego zacząłem szybkimi krokami oddalać się w stronę lasu, a gdy manewr mój zauważyli żandarmi, obsypali mnie gradem strzałów karabinowych. Zdołałem jednak ukryć się w głębokim lesie, a gdy wieczorem wróciłem do wsi, zastałem dopalające się szczątki zabudowań mieszkalnych i gospodarskich, czemu towarzyszyły nieludzkie zawodzenia pozostałych przy życiu mieszkańców, jakiś straszliwy ból wykrzywiał ich oblicza. Zlikwidowana wieś przedstawiała koszmarny widok, którego zgrozy nie jestem w stanie opowiedzieć. Łącznie zostało spalonych 105 budynków oraz wymordowanych 210 mieszkańców.

Obecnie wieś nieco się odbudowała, ocalałych zaś mieszkańców cechuje jakiś bezgraniczny smutek, apatia i zniechęcenie, postawiony zaś na środku wsi pomnik pomordowanych ofiar codziennie przypomina mieszkańcom Michniowa tragiczne przeżycia terroru niemieckiego. Nie ma [ani] jednej rodziny, która by nie utraciła kilku swoich bliskich osób. Gromada Michniów, tak zaszczytnie zapisana w kronikach ruchu niepodległościowego, jest uprawniona spodziewać się uzyskania materialnej i moralnej pomocy ze strony miarodajnych czynników.

Zeznałem wszystko. Odczytano.