ANTONI WIKŁO

Dnia 28 lutego 1947 r. w Suchedniowie sędzia śledczy Sądu Okręgowego w Kielcach Ludwik Jankowski z udziałem protokolantki Haliny Hess przesłuchał niżej wymienionego [w charakterze] świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Antoni Wikło
Data urodzenia 1 grudnia 1879 r.
Imiona rodziców Franciszek i Józefa z d. Ciszek
Miejsce zamieszkania wieś Michniów, gm. Suchedniów, pow. kielecki
Zajęcie rolnik
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

12 lipca 1943 r. w godzinach rannych wyjeżdżałem na podwodę do lasu. Wieś Michniów była otoczona kordonem niemieckich żandarmów, którzy mnie jednak przepuścili. Po powrocie z lasu około południa widziałem, jak Niemcy sprowadzili grupami kilkudziesięciu mężczyzn, przeważnie w wieku młodszym, podzielili następnie na trzy oddziałki, wpędzili później do stodół Wątrobińskiego, Dulęby i Gila, po czym budynki te podpalili, wrzucając ponadto granaty i strzelając z jakiejś broni. Tego dnia miejsca zbrodni nie byłem w stanie oglądać.

Nazajutrz żandarmi ponownie przybyli do Michniowa i wtedy widziałem, jak na łąkach chwytali małe dzieci, które wrzucali do płonących zabudowań, bowiem tego dnia systematycznie strzelali do ludzi, dopalali wszystkie zabudowania, rabując cenniejszy dobytek, a zwłaszcza wszelki inwentarz żywy. Widziałem również, jak jeden z żandarmów prowadził żonę mojego pasierba, niosącą na ręku czteroletnie dziecko, które kurczowo obejmowało matkę za szyję. Kobietę tę razem z dzieckiem Niemiec wepchnął żywcem do palącej się stodoły. Gdy powróciłem po spaleniu wsi, widziałem zwęglone zwłoki tej kobiety z dzieckiem, jakby w układzie uścisku.

Dalszego likwidowania wsi nie widziałem, gdyż zabrany zostałem na podwodę, a kiedy z niej powróciłem, zauważyłem tylko popioły i zgliszcza, wśród których znajdowały się zwęglone zwłoki pomordowanych mieszkańców.

Drugiego dnia ofiarami terroru niemieckiego padli głównie starcy, kobiety i dzieci, zdołali się ocalić jedynie ci mieszkańcy, którym pod gradem kul udało się uciec do sąsiednich lasów.

W ciągu obu dni Niemcy spalili 85 domów mieszkalnych i znacznie więcej zabudowań gospodarskich, mordując kilkaset osób, przeważnie przez spalenie żywcem. Ja straciłem zdrowie, którego do dziś nie odzyskałem.

Zeznałem wszystko. Odczytano.

Zaznaczam, że żadnego z oprawców nie potrafiłbym rozpoznać.