JAN CZAJKA

Sierż. (emerytowany) Jan Czajka, ur. w 1896 r., rolnik, żonaty.

Aresztowany [zostałem] 10 lutego 1940 r. w Żulinie, pow. Stryj. Podróż na Ural trwała trzy tygodnie. Transport składający się z 1,2 tys. Polaków, przeważnie rolników, wieziony był w wagonach towarowych wśród najcięższych mrozów. W jedynym wagonie [jechało] od 30 do 35 osób z bagażem.

Pomieszczenia, które nam przydzielono, były to fabryczne baraki, dosyć opalane, lecz okropnie zanieczyszczone, po prostu nie do użytku, [z] milionami pluskiew.

Warunki pracy były bardzo ciężkie. Płacono od czterech do sześciu rubli dziennie. Zarobek miesięczny wystarczał na kupienie chleba lub innych potraw na dwa tygodnie, zaś drugie dwa tygodnie trzeba było żyć z własnych funduszy, tj. za sprzedawane ostatnie rzeczy przywiezione z Polski. Kto nie miał tych rzeczy, przymierał głodem.

Po ogłoszeniu amnestii wszystkie rodziny polskie, spośród których mężczyźni pragnęli wstąpić do wojska, wyjechały w okolice Buzułuku oraz Taszkentu. Lecz z braku prawdopodobnie umundurowania nie doszło to do skutku i zmuszano nas do pracy w okolicznych kołchozach watnych. [Gdy byłem] w rejonie Dżyzaku w kołchozie „Ochembabaj” samarkandzkiej obłasti, kołchozy wydawały wszystkim robotnikom po 400 g mąki jęczmiennej, a z chwilą zaprzestania pracy przy zbieraniu waty zaprzestały zupełnie dawać te 400 g mąki. Widząc śmierć głodową, sprzedałem ostatnie pierzyny i poduszki, aby móc kupić kilka kilogramów mąki jęczmiennej i marchwi, a gdy tych zapasów brakło, żywiliśmy się padliną osłów, koni, a w najlepszym wypadku bydła.

Z ubrania pozostały strzępy, zimową porą chodziłem w kalesonach na zmianę z moimi dwoma synami, a trzeci siedział zupełnie nagi. Z powodu braku pożywienia powstała epidemia tyfusu i czerwonki, na które prawie wszyscy chorowali, po czym nastąpiła zastraszająca śmiertelność, tak że ze 150 osób zmarło 30 dzieci i starszych.

Pomoc lekarską częściowo okazywano, lecz nie było ani lekarstw, ani miejsca w szpitalach, ludność polska umierała z powodu chorób i głodu.

Łączności z krajem nie miałem żadnej. Utrata jednego syna w Rosji sowieckiej, który zmarł na tyfus w junakach we Wrewsku [Wriewskij] k. Taszkentu, 17-letniego chłopca, jest moją największą raną w sercu. Pozostałą rodzinę – żonę, dwóch synów i córkę – uratowałem od śmierci.

Do Wojska Polskiego przyjęty zostałem 22 lutego 1942 r. do 22 Pułku Piechoty, wówczas w Kermine.

Na powyższe fakty mógłbym dostarczyć bardzo wielu świadków.

Miejsce postoju, 8 marca 1943 r.