STEFAN KAWIECKI

Dnia 21 stycznia 1970 r. mgr Edward Chmielewski, członek Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Gdańsku, działając na zasadzie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51, poz. 293 i art. 219 kpk), z udziałem protokolanta ob. Urszuli Nagengast, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez odebrania przyrzeczenia. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, na co świadek oświadczył, że będzie zeznawał. Świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stefan Kawiecki
Data i miejsce urodzenia 6 listopada 1908 r., Chmielewo, [pow.] Ciechanów
Imiona rodziców Faustyn i Konstancja
Miejsce zamieszkania Gdynia, [...]
Zajęcie rencista
Karalność niekarany

Od 1938 r. mieszkałem w Gdyni i pracowałem dorywczo w piekarni, a czasami w porcie. Z chwilą wybuchu wojny ochotniczo zgłosiłem się do utworzonych oddziałów czerwonych kosynierów. Daty dokładnej nie pamiętam, ale we wrześniu, z chwilą gdy Wybrzeże było opanowane przez Niemców, oddziały czerwonych kosynierów zostały rozwiązane. Otrzymaliśmy polecenie rozejścia się do domów i nieprzyznawania się przed Niemcami, że wchodziliśmy w skład oddziałów czerwonych kosynierów.

Wracając do domu, zostałem zatrzymany w Gdyni przez żołnierzy niemieckich wchodzących w skład Wehrmachtu. Po zatrzymaniu początkowo zostałem osadzony w kościele, który znajduje się obecnie przy ul. 22 Lipca. Zatrzymanych było wówczas chyba kilka tysięcy osób. Po dwóch dniach zaprowadzono mnie i kilkuset innych do kina „Atlantyk”. Zatrzymanych pilnował Wehrmacht, a gestapowcy wzywali ludzi do ustawionych stolików i każdego pytali, gdzie jest urodzony. Ja powiedziałem, że jestem urodzony w Warszawie i kazano mi wyjść na ulicę, gdzie ustawiona była kolumna. Będąc w kolumnie, dowiedziałem się, że mają nas zabrać do Niemiec. Udało mi się dostać się z powrotem do kina. Pytany po raz drugi powiedziałem, że jestem urodzony w Toruniu i wtedy otrzymałem przepustkę, abym mógł udać się do domu.

Wracając do domu późnym wieczorem, zostałem zatrzymany na Grabówku. W tym czasie mieszkałem właśnie na Grabówku. Zatrzymał mnie Wehrmacht. Zostałem doprowadzony do tzw. domów emigracyjnych. Było tam zatrzymanych bardzo dużo ludzi. Drugiego dnia rano oficer Wehrmachtu przez tłumacza powiedział, że zostaną spośród nas wybrani zakładnicy, po to, aby ludność nie postąpiła tak jak w Bydgoszczy. Później chodził i wskazywał palcem, kto ma wystąpić jako zakładnik. Z mojej grupy wybrał 20 ludzi. Pamiętam, że między innymi jako zakładnik został wzięty fryzjer Kamiński z Grabówka. Pozostali ludzie zostali zwolnieni do domu.

Po zakończeniu wojny dowiedziałem się, że zakładnicy zostali rozstrzelani w Piaśnicy.

Przy końcu października 1939 r. jako Polak zostałem wysiedlony. Nie wiem, gdzie by mnie wywieziono, bo w czasie transportu powiedziałem jednemu Niemcowi niezgodnie z prawdą, że mój dziadek był Niemcem i otrzymałem od niego zezwolenie opuszczenia transportu. Pojechałem do Przasnysza k. Warszawy i tam przebywałem przez całą wojnę.

W 1942 r. przez trzy miesiące byłem w tzw. obozie wychowawczym, który mieścił się w klasztorze w Przasnyszu. Tam byłem świadkiem rozstrzeliwań Polaków.

W obecnej chwili nie jestem w stanie podać nazwisk Niemców lub też Polaków działających na rzecz Niemców, którzy brali udział w zatrzymaniu i mordowaniu ludności polskiej.

Na tym protokół przesłuchania świadka zakończono, który jako zgodny z moimi wyjaśnieniami po osobistym przeczytaniu podpisano.