ZYGMUNT LANDOWSKI

Dnia 3 lutego 1975 r. w Gdańsku Jerzy Leszczyński, podprokurator Prokuratury Powiatowej w Pruszczu Gdańskim osobiście przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, którego tożsamość stwierdził na podstawie dowodu osobistego. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, po czym świadek stwierdza własnoręcznym podpisem, że uprzedzono go o tej odpowiedzialności (art. 172 kpk). Następnie świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Zygmunt Landowski
Imiona rodziców Wincenty, Leokadia [z d.] Duraj
Data i miejsce urodzenia 21 maja 1917 r. Czersk, pow. Chojnice
Miejsce zamieszkania Wiślinki, pow. Gdańsk
Zajęcie rencista
Wykształcenie zasadnicze zawodowe
Karalność za fałszywe zeznania niekarany
Stosunek do stron obcy

Od 1938 r. zamieszkiwałem w Gdyni-Witominie u swego kuzyna Antoniego Landowskiego, na dawnej Drodze Witomińskiej. Pracowałem w zakładzie fryzjerskim u wymienionego kuzyna.

13 września 1939 r. ok. godz. 18.00 do naszego mieszkania przyszło czterech żołnierzy Wehrmachtu, którzy mnie oraz kuzyna Antoniego Landowskiego wyprowadzili na ul. Witomińską, gdzie stało już więcej mężczyzn. Jak się wtenczas zorientowałem, Niemcy ci (żołnierze) brali z poszczególnych mieszkań wszystkich mężczyzn, tj. nawet dzieci szkolne w wieku 13, względnie 14 lat. Z żołnierzy tych nikogo nie znałem.

Po zabraniu wszystkich mężczyzn doprowadzono nas do miejscowej radiostacji na Witominie, gdzie pilnowali nas żołnierze z Wehrmachtu.

Z zatrzymanych osób nikogo z nazwiska nie znałem. Znałem tylko z widzenia, byli to mężczyźni z Gdyni, tj. z ul. Śląskiej, Warszawskiej, Portowej i innych.

14 września w godzinach rannych, tj. ok. 8.00, jeden z oficerów Wehrmachtu na placu wszedł na stół z tłumaczem Polakiem (którego nazwiska nie znam) i oświadczył, że wszyscy, którzy czują się Niemcami, mają wystąpić. Następnie powiedział, że na inną stronę mają wystąpić chorzy i starcy. Po dokonaniu tej selekcji oficer ten (którego nie znam) z posiadanej przez siebie listy wyczytał dziesięciu nazwisk mężczyzn i następnie kazał im wystąpić.

Z tych osób żadnej nie znałem. Byli to mężczyźni w wieku od 30 do 35 lat. Później dowiedziałem się, że byli to jacyś działacze. Z jakiej organizacji pochodziły te osoby, tego nie wiem.

Po wystąpieniu tych osób, nas, zdrowych – do których się zaliczałem – w obstawie żołnierze z Wehrmachtu poprowadzili do Gdańska do ówczesnej szkoły Victoria.

Chciałem dodać, że żołnierzy z innych formacji czy także z policji na radiostacji nie widziałem. W tym samym dniu w godzinach popołudniowych do tej samej szkoły zostali dowiezieni chorzy i starcy z radiostacji. W rozmowach z tymi ostatnimi dowiedziałem się, że tych dziesięciu, którzy zostali wyczytani, w tym dniu rozstrzelali żołnierze z Wehrmachtu. Nim to nastąpiło, mężczyźni ci byli przesłuchiwani w pomieszczeniach radiostacji. Egzekucja nastąpiła w obecności wszystkich zatrzymanych tam Polaków w okolicy radiostacji w odległości 150 m. Zwłoki zostały na tym miejscu zakopane.

Chciałem w tym miejscu dodać, że więcej nie spotkałem się z osobą, która by wspominała na temat egzekucji Polaków na radiostacji.

Odnośnie do moich zeznań złożonych przed polskimi władzami w Londynie w tej sprawie, to przypominam sobie, iż zeznałem tam, że o egzekucji dziesięciu Polaków dowiedziałem się od naocznego świadka, a nie byłem naocznym świadkiem rozstrzelania.

Kuzyn mój Antoni Landowski aktualnie zamieszkuje w miejscowości Kwieki. Prostuję: w miejscowości tej zamieszkują jego rodzice, którzy znają jego aktualne miejsce zamieszkania.

Ze swej strony mogę jeszcze dodać, że wymieniony na pewno zamieszkuje na terenie Gdyni. Innych świadków, którzy by mogli zeznać na powyższe okoliczności, nie znam.

To wszystko, co wiem w tej sprawie.

Na tym protokół zakończono i jako zgodny z moimi zeznaniami po odczytaniu podpisuję.