MIECZYSŁAW MAĆKOWIAK

Dnia 5 stycznia 1973 r. w Malborku sędzia mgr Stanisław Lipiecki, delegowany do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Gdańsku, działając na zasadzie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU nr 51, poz. 293 i art. 129 kpk), z udziałem protokolanta Doroty Sygudy, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadka uprzedzono o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, po czym świadek stwierdza własnoręcznym podpisem, że uprzedzono go o tej odpowiedzialności (art. 172 kpk), pouczony o prawie odmowy zeznań, oświadcza, że zeznawać chce. Następnie świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Mieczysław Maćkowiak
Imiona rodziców Franciszek i Marianna
Data i miejsce urodzenia 7 marca 1926 r. w Szamocinie, pow. Chodzież
Miejsce zamieszkania Kętrzyn, [...]
Zajęcie prawnik
Wykształcenie wyższe
Karalność za fałszywe zeznania niekarany
Stosunek do stron syn poszkodowanego Franciszka Maćkowiaka

Przed wojną, jak i w czasie wybuchu drugiej wojny światowej, zamieszkiwałem razem ze swoim ojcem Franciszkiem Maćkowiakiem (ur. w 1888 r. w Parzęczewie, pow. Śmigiel, synem Józefa i Józefy z d. Dominiak) w Gdyni, przy [...]. Matka moja już wówczas nie żyła. Ojciec mój był członkiem Polskiego Związku Zachodniego i należał do LOP [?].

Kiedy wojna się zaczęła, jeszcze przed wkroczeniem Niemców do Gdyni, ojciec mój w obecności [...] – skazanego po wojnie za współpracę z okupantem – i innych osób komentował wiadomości radia warszawskiego, z których wynikało, że kawaleria polska wkroczyła do Prus Wschodnich, i że nasza armia osiągnęła również powodzenie w kierunku na Berlin. Obecny wówczas przy tym [...] negował prawdziwość komunikatu radiowego. To było powodem, że po zajęciu Gdyni przez hitlerowców w październiku 1939 r. pewnego dnia do naszego mieszkania przyszedł wyżej wspomniany [...] razem z nieznanym mi funkcjonariuszem gestapo. Przeprowadzili oni rewizję w naszym mieszkaniu. [...] był w cywilnym ubraniu. Nic nie mówił, tylko się cynicznie uśmiechał. Okazywał tym zadowolenie z zaistniałego stanu rzeczy.

Po przeprowadzeniu bardzo powierzchownej rewizji wyprowadzono ojca z mieszkania i wywieziono w niewiadomym mi wówczas kierunku. Po trzech lub czterech dniach od nieznanej mi kobiety uzyskałem wiadomość, że ojciec mój przebywa w V Komisariacie Policji mieszczącym się przy ul. Jana z Kolna, naprzeciw hali targowej, tzn. w pomieszczeniach byłego polskiego komisariatu Policji Państwowej. Wówczas urzędowała tam już policja niemiecka, prawdopodobnie gestapo. Udałem się niezwłocznie pod wskazany adres, aby zobaczyć się z ojcem, przynieść mu czystą bieliznę i żywność. Strażnicy pilnujący aresztu na moją prośbę wpuścili mnie do korytarza pomieszczeń aresztowych i tam przez kilkanaście minut rozmawiałem z moim ojcem. O aresztowaniu swoim przez funkcjonariusza gestapo oraz o ewentualnych przesłuchaniach ojciec nic nie mówił. Doradzał mi tylko, co mam robić w przyszłości i wyrażał nadzieję, że sprawa jego się wyjaśni i wkrótce wróci do domu. Następnego dnia znowu widziałem się z ojcem w tym samym miejscu. Rozmowa z nim trwała bardzo krótko i to w obecności strażnika niemieckiego. Wówczas również nic się od ojca nie dowiedziałem.

Jeszcze kilkakrotnie przychodziłem pod gmach wyżej wspomnianego komisariatu, aby zobaczyć się z ojcem, jednak nie uzyskałem na to zezwolenia. Od różnych osób, które domagały się również widzenia, dowiedziałem się w końcu, że ojciec mój i inni Polacy z nim razem aresztowani, zostali wywiezieni w niewiadomym kierunku.

Od różnych osób, których nazwisk nie znam, dowiedziałem się po pewnym czasie, że ojciec mój i pozostali Polacy zostali wywiezieni samochodem ciężarowym w kierunku Wejherowa. Z tego wywnioskowałem po wyzwoleniu, że ojca mego prawdopodobnie zamordowali w Piaśnicy.

Na tym protokół zakończono i po odczytaniu podpisano.