STANISŁAW BĄK

Stanisław Bąk
kl. IVa
Niewachlów, 10 listopada 1946 r.

Chwila najbardziej dla mnie pamiętna z lat okupacji

W lipcu 1944 r. [miał miejsce] wypadek w pobliżu naszego domu. Cała moja rodzina pracowała na polu przy żniwach. Naraz usłyszałem strzały w oddali, może 200 m od lasu. Zobaczyłem, że taksówka przystanęła na szosie przy leśniczówce. Widziałem, jak [jeden] Niemiec upadł przy taksówce, a dwóch uciekło w kierunku Kielc. Strzelanina umilkła, partyzanci uciekli.

Po dwóch godzinach przyjechało pięć samochodów żandarmerii niemieckiej. [Żandarmi], strzelając, weszli do lasu. Partyzantów już nie było. Ja myślałem, że nasze budynki i leśniczówka, które były blisko, zostaną spalone, ale oni po godzinie odjechali do Kielc, zabierając ze sobą nieboszczyka Niemca.

Na drugi dzień przyjechali Niemcy samochodem ciężarowym, przywieźli pięciu Polaków powiązanych, wyrzucili ich z samochodu i tam, gdzie poprzedniego dnia zabili partyzanci jednego Niemca, zastrzelili pięciu przywiezionych niewinnych ludzi. Gdy żandarmi odjechali, zbiegło się wielu ludzi. Pięć niewinnych ofiar leżało pod lasem. Pochowano ich we wspólnej mogile, tam gdzie ich Niemcy zabili.