MIECZYSŁAWA BERUS

Mieczysława Berus
kl. VI
Publiczna Szkoła Powszechna w Skarżysku Książęcym
Skarżysko Książęce 97b
poczta Skarżysko-Kamienna

Chwila najbardziej dla mnie pamiętna z czasów okupacji

Jesienią 1944 r. wybrałam się do miasta. W drodze powrotnej wstąpiłam do kościoła. Po krótkiej modlitwie opuściłam kościół i udałam się w kierunku domu. Na placu obok kościoła stoją fundamenty jeszcze sprzed wojny – miało [tam] być wybudowane schronisko dla starców. W pobliżu tych fundamentów przechodzi ulica, nazwy jej nie pamiętam. Na ulicę tę zajechało kilkanaście ciężarowych samochodów wypełnionych po brzegi żandarmami. Samochody te zatrzymały się w pobliżu budującego się schroniska.

Na jednym ze stojących samochodów, nakrytych plandeką, zauważyłam ok. dziesięciu mężczyzn w cywilnych ubraniach, wynędzniałych, smutnych. Wszyscy byli zakuci w łańcuchy, które brzęczały za każdym poruszeniem. Jednego z nich poznałam. Był to kolega mojego wujka, nazywał się Nowak. Wiedziałam, że był w partyzantce, a więc aresztowali go, a z nim innych jego kolegów. „Gdzie ich wiozą, co z nimi zrobią?”, pomyślałam.

Niedługo czekałam. Po krótkiej chwili kazano im wychodzić z samochodów. Żandarmi rozsypali się szybko we wszystkich kierunkach i poczęli rozpędzać kolbami karabinów napływających gapiów, część zaś ludzi aresztowano.

Ja, wystraszona, wpadłam na podwórko najbliższego domu. Jednak i tu czułam się niebezpiecznie, pobiegłam więc do mieszkania. Z rozmowy domowników dowiedziałam się, że na tym miejscu mają 20 aresztowanych rozstrzelać. Bałam się czegoś bardzo, ale kiedy starsza pani ze swoją córeczką wyszła z mieszkania i poczęła wchodzić na strych swojego domu, udałam się i ja za nimi. Stamtąd widziałyśmy wszystko jak na dłoni.

Dziesięciu wynędzniałych Polaków ustawiono w szeregu. Ludzie zaczęli płakać i wymyślać Niemców. Ci jednak, słysząc krzyki i lamenty, poczęli strzelać, rozpędzając [ludzi] daleko od aresztowanych. Później zawiązano aresztowanym oczy czarnymi opaskami [i] kazano im się odwrócić tyłem. Trzech uzbrojonych żandarmów stanęło tuż za dziesiątką ustawionych w szeregu Polaków. Nagle usłyszałam terkot maszynowej broni i dziesięć ciał runęło na ziemię. Krzyknęłam strasznie i zbiegłam po schodach, by nie patrzeć dłużej na tę straszną zbrodnię. Wypadek ten tak mocno utkwił mi w pamięci, że chyba nigdy nie zapomnę Niemców i ich zbrodniczych czynów…