STANISŁAW PLEBAŃSKI

Warszawa, 3 stycznia 1946 r. Sędzia śledczy Alicja Germasz przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Świadek został uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz o znaczeniu przysięgi. Sędzia odebrała od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:

Stanisław Plebański, ur. 20 lipca 1889 r., syn Franciszka i Stanisławy, zam. w Warszawie, ul. św. Teresy 2, inżynier, wyznanie rzymskokatolickie, niekarany.

W okresie powstania mieszkałem w domu nr 31 przy ul. Marszałkowskiej. W sobotę, 5 sierpnia 1944 roku około południa do domu tego po podpaleniu bramy wtargnęli Niemcy. Wszystkim ludziom znajdującym się w piwnicach kazali opuścić dom. Wyprowadzili nas na ul. Marszałkowską. Tu oddzielili kobiety od mężczyzn. Nam, mężczyznom w liczbie około stu, kazano położyć się na chodniku Marszałkowskiej na wprost domu nr 33. Po godzinie kazano nam wstać i zaprowadzono nas na róg ul. Marszałkowskiej i Litewskiej. Tu staliśmy pod konwojem kilkunastu Ukraińców i gestapowców około godziny. Staliśmy stłoczeni pod murem domu (Marszałkowska, róg Litewskiej).

Co się działo w tym czasie po drugiej stronie ulicy, nie wiem.

Następnie poprowadzono nas wraz z innymi grupami w ilości około kilkuset osób ul. Litewską do al. Szucha i do gestapo. Na dziedzińcu znajdowało się około tysiąca osób, mężczyzn i kobiet. Mnie zaprowadzono do pokoju, gdzie znajdowało się trzech oficerów niemieckich. Lżyli mnie najgorszymi wyrazami, pytań nie zadawali żadnych. Wkrótce potem udało mi się zwolnić z gestapo dzięki temu, że spotkałem przypadkowo znajomego Niemca – nazwiskiem Beseler – szofera (którego znałem z okresu mojego poprzedniego uwięzienia w roku 1940). Niemiec ten w zamian za otrzymaną łapówkę wyprowadził mnie z paroma innymi osobami i zaprowadził na pl. Unii Lubelskiej do lokalu straży ogniowej. W połowie września wyszedłem stamtąd wraz z innymi osobami do Pruszkowa.

Nadmieniam, że od czasu powstania nie doszły do mnie żadne wiadomości o losie mężczyzn wyprowadzonych wraz ze mną z domu nr 31 i sąsiednich przy ul. Marszałkowskiej i zaprowadzonych do gestapo.

Przypadkowo dowiedziałem się od znajomego mojego inż. Zygmunta Wachowskiego (adresu nie znam, wiem, że dwa miesiące temu pracował w SPB w Kielcach), że był on w tym samym okresie zabrany przez Niemców z ul. 6 Sierpnia do gestapo i następnie uciekł tuż przed egzekucją na terenie Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych.

Odczytano.