FELIKS GRABOWSKI

Warszawa, 15 marca 1946 r. Sędzia śledczy Halina Wereńko, delegowana do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich Warszawa-Miasto, przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań oraz znaczeniu przysięgi, sędzia odebrała od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Feliks Aleksander Grabowski
Imiona rodziców Józef i Marianna z Nowickich
Data urodzenia 17 maja 1891 r. w Kominskoje (Rosja)
Zajęcie Pracownik Zarządu Miejskiego
Wykształcenie dwie klasy gimnazjum
Miejsce zamieszkania Warszawa Mokotów, ul. Bałuckiego 19 m. 4
Wyznanie rzymskokatolickie

W czasie powstania warszawskiego mieszkałem przy ul. Płockiej 25 m. 51 w Warszawie. Wybuch powstania zastał mnie w Ratuszu. Dopiero 4 sierpnia 1944 roku udało mi się przedostać do domu. Żony nie zastałem. Dowiedziałem się, iż 3 sierpnia żołnierze niemieccy odprowadzili ją wraz z częścią mieszkańców naszego domu, którzy wyszli na wezwanie, do kościoła św. Wojciecha przy ulicy Wolskiej. Przesłałem wiadomość, że jestem, po czym nazajutrz, 5 sierpnia, żona wróciła do domu.

W dwie godziny po powrocie żony na podwórze wpadli uzbrojeni żołnierze niemieccy, obrzucili granatami mieszkanie na parterze, wołając, by wszyscy wychodzili z domu (raus). Odłamek granatu ranił lokatorkę naszego domu Sowińską w chwili, gdy uciekała do ubikacji. Wyglądając oknem z trzeciego piętra, widziałem, jak „Ukrainiec” podoficer, rangi nie rozpoznałem, krzyczący po rosyjsku czy ukraińsku dobił ją strzałem z rewolweru.

Dom płonął, żona i kobiety z dziećmi zeszły na podwórze. Ja i kilku mężczyzn pozostaliśmy, by ugasić pożar. Widząc, że ognia nie da się ugasić, uciekłem do piwnicy, gdzie spotkałem się z Kucharzewskim. Żołnierze nie szukali nas w piwnicy, widząc, iż dom płonie. W chwili, gdy kobiety dochodziły do bramy, usłyszałem strzały. Później widziałem na schodach zwłoki małżonków Tulików i Szczepańskiej z córką. W bramie widziałem około osiem ciał osób wyprowadzonych wtedy z naszego domu, nazwisk ich nie pamiętam, z wyjątkiem drugiej córki Szczepańskiej. Na podwórzu domu nr 27 widziałem dwadzieścia kilka trupów, rozpoznałem zwłoki mej żony oraz niektórych mieszkańców naszego domu, nazwisk ich nie pamiętam. Znaczna część wyprowadzonych wtedy mieszkańców (licząc na oko kilkadziesiąt) naszego domu, została rozstrzelana pod murem naszego domu. Na podwórzu domu nr 23 przy ulicy Płockiej widziałem leżące tam zwłoki. Przebywałem na trzecim piętrze naszego domu w chwili, gdy żołnierze niemieccy wpadli na nasz teren [i] kazali wszystkim wychodzić. Przez okno wychodzące na podwórze domu nr 23 przy Płockiej obserwowałem masową egzekucję mieszkańców tego domu. Widziałem, jak żołnierze niemieccy (formacji nie rozpoznałem) ustawili kobiety koło domu dozorcy, mężczyzn dalej (razem było kilkadziesiąt osób), jak odbierali kosztowności, wyprowadzili na środek podwórza wózek, na którym był ustawiony karabin maszynowy, następnie rozstrzeliwali. Z egzekucji ocalał Stanisław Biernacki, który później przybył do naszej piwnicy. Po kilku dniach zwłoki na podwórzu nr 23 paliła grupa mężczyzn z ludności cywilnej zatrudniona przez Niemców. Z terenu domów nr 25 i 27 robotnicy zwozili trupy w kierunku fabryki „Ursus”. Widziałem także, iż stos ciał płonął na terenie warsztatów Jabbsa.

Słyszałem, iż 5 sierpnia 1944 mieszkańców ul. Płockiej rozstrzeliwano także na terenie fabryki makaronów (Wolska 60). Z egzekucji tej zbiegli Jan Pec (zam. przy ulicy Płockiej 31) i Franciszek Szymański (adresu nie znam). Razem ze mną ukrywali się w piwnicy przy Płockiej 25 Karol Kucharzewski, Jan Messner (Pruszków, ul. Żbikowska), Rajza z córką, Mieczysław Uzdowski i Tulik (adresu obecnego nie znam). Uzdowski zatrudniony w Miejskich Zakładach Komunikacji. Janina Rajzowa zatrudniona w architekturze na Dworcu Zachodnim w Warszawie, mieszka na Marymoncie.

Opuściłem Warszawę 4 grudnia 1944 roku, po przyłączeniu się do grupy robotników zatrudnionych przy kopaniu okopów.

Na tym protokół zakończono i odczytano.